środa, 12 lutego 2014

1: Okaleczona gniewem i łzami stale dozującymi ból



Skomentuj i zaobserwuj



          Wparowała do pokoju niczym huragan, potykając się przy tym o porozrzucane rzeczy współlokatorki. Rozsunęła żaluzje powodując prześwit promieni słonecznych, które rozświetlały wnętrze czarnego pokoju, urządzonego w mrocznym stylu. Jasnooka nie lubiła kolorowych, pstrokatych rzeczy, bowiem uważała, że jej życie jest zbyt szare, aby mogła cieszyć się kolorami tęczy. Być może po prostu nie potrafiła, nie sprawiało jej to radości. W dzieciństwie wolne chwile przesiadywała w koncie różowego pokoju zabaw, w którym rozchodziło się echo dziecięcych śmiechów. Izabella tak na prawdę nigdy nie trzymała w dłoni lalki barbie czy wypchanego pluszem misia. Odrzucała zabawki, odtrącała dzieci, które próbowały ukazać jej piękno beztroskiego życia. Jej świat stracił barwę, sens zaginął, tak jak cele, marzenia czy spokojne noce. Wkroczyła w mroczny okres, przepełniony rozczarowaniem, bólem, łzami. Podkulała nogi pod samą brodę, chowała twarz w dłonie i myślami wracała do przeszłości. Do dni, które tryskały euforią, mimo że nie było ich wiele, ona nadal pamiętała z nich każdy, najdrobniejszy detal.
- Wyżej tatusiu! Rozbujaj mnie tak, abym paluszkiem dotknęła białej waty na niebie - krzyczała, radośnie wyciągając dłonie ponad sobą.
- Słoneczko to są chmury. Kiedy człowiek się smuci właśnie stamtąd pada deszcz. Aniołowie płaczą, zadręczając się ludzkim cierpieniem. Przyznasz sama, że kiedy na podwórku jest ponuro twarz diametralnie ci się smuci - uśmiecha się do córeczki, wskazując niebieskie obłoki. Tego dnia była przepiękna, słoneczna pogoda. Rzadko kiedy zdarzało się, aby w połowie stycznia śnieg zaczął topnieć przez dodatnią temperaturę. W tle rozchodziły się chóralne śpiewy ptaków. Lekki podmuch wiatru rozwiewał kosmyki włosów opadające na twarz dziewczynki.
- A co się dzieje, gdy sypie śnieg? - dopytuje, wyraźnie zaciekawiona opowieściami rodzica. 
- Aniołowie urządzają sobie piżama party i uderzają się wzajemnie poduszkami, z których wypadają drobniutkie piórka - odpowiada rozbawiony swoim stwierdzeniem. 
- Więc jeśli jest burza, to grają na garnczkach? - zadziwiona marszczy czoło. Brunet wybucha niepohamowanym śmiechem. 
- Można tak powiedzieć. Często również denerwują się na ludzi, którzy wyrządzają zło. 
- To jest bezsensu! - oburzona krzyżuje ramiona na piersi. 
- Ale co? - zaskakuje go postawa córki. 
- Wszystko tatusiu. Aniołowie płaczą, złoszczą się, ale nie oczekują od nikogo pomocy. Jak mamy im jej udzielić, skoro nie ma ich wśród nas? 
- Kiedy człowiek się rodzi, na świat wraz z nim przybywa jego anioł stróż. Jego zadaniem jest czuwanie nad powierzoną osobą, zapewnienie mu bezpieczeństwa, jednak nie mogą ingerować w życie ludzkie. Podpowiadają co jest dobre, a co złe. Dla nich szczęściem jest każdy uśmiech, radość bliźniego oraz to, że takie malutkie dziewczynki jak Ty, każdego dnia budzą się z promienną twarzą - muskularny facet pomaga zejść dziewczynce z huśtawki i chwytając za rączkę prowadzi do domu. Rozpiera go duma, że ma tak mądre dziecko, jednocześnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo w przyszłości je zrani. 
                Kiedy pan Alex Brown miał pracę, dbał o rodzinę. Z czasem popadał w długi, uważając alkohol za jedyny ratunek. Każdego dnia wyniszczał go. Sprawiał, że z godziny na godzinę powstawał tyran, który zapragnie zniszczyć wszystko, co niegdyś było dla niego najważniejszym. Po śmierci rodziców siedmioletnie dziecko trafiło do domu dziecka. Gdy stała się pełnoletnia, musiała sama zadbać o siebie. Pani Norma, życzliwa, czterdziestopięcioletnia wychowawczyni zaapelowała, że co miesiąc będzie wpłacać jej tak zwane kieszonkowe. Bogata kobieta od dwóch miesięcy regularnie przelewała wysoką sumę pieniędzy. Zżyła się z sierotą, pokochała. Taylor Gomez postanowiła również się usamodzielnić, więc zamieszkała w domu wykupionym przez jej rodziców, a spłatą wszelakich rachunków zajmowała się sama. Pewnego dnia spotkała Izabellę Brown, której zaproponowała wprowadzenie się. Od tego czasu dziewczyny bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły. Jedna drugą traktuje niczym rodzoną siostrę. Tay, bogaczka z pełnej, kochającej rodziny próbowała uwolnić prawdziwe oblicze współlokatorki. Iza, zniszczona przez życie sierota, która nie ukazuje prawdziwej twarzy. Skrywa miłą, opiekuńczą osobę pod maską chamskiej, zarozumiałej zołzy.
- Wstawaj śpiochu! - skacząc po łóżku, uderzała koleżankę poduszką.
- Juu-uż, minutka - mruczała pod nosem, machając dłońmi. Gdy ciemnowłosa niefortunnie stanęła na skraju łóżka, z impetem runęła na ziemię.
- Auuć.. - skomlała leżąc na ziemi z uniesionymi nogami, przypominając literę "L".
- Jak chcesz, to potrafisz zamilknąć - nieświadoma, iż upadek była oznaką ciszy, wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok utkwił na leżącej Gomez. W ułamku sekundy wybuchnęła gromkim śmiechem, którego echo odbiło się na cały, dwupiętrowy budynek.
- A tobie co? - zapytała zaciskając zęby, przez które wydobywał się nieposkromiony, rozbawiony jęk.
- Nic! Tak sobie kurwa leżę - poddenerwowana syknęła.
- Spoko. Pójdę się odświeżyć - odpyskowała i zaspana ruszyła do toalety.
- Zołza!! - ryknęła podnosząc się.
- Poproszę tosty! - zaśmiała się.
              Letnia woda zmywała pot z ciała kobiety. Przypominała sobie noc, a w szczególności sen. Dlaczego to jej wszystko musiało się przydarzyć? Czemuż to nie może być taka, jak Taylor? Każdego dnia zazdrości jej coraz bardziej, widząc brązowe tęczówki błyszczące od szczęścia, gdy odwiedzą ją rodzice. Założyła bawełniane, szare leginsy, czarny T-shirt z krzyżem oraz wysokie creepersy. Rozczesała długie blond włosy, podkreśliła oczy tuszem i czarną kredką. Widząc zarozumiałą dziewczynę, sarkastycznie się uśmiechnęła. Jest silna, mimo wszystko nadal oddycha, walczy o lepsze jutro. Wolnym krokiem ruszyła do kuchni.
- Jednak posłuchałaś - uśmiechnęła się triumfalnie, przygryzając tosta.
- Złotko, znasz granicę mojej dobroci - dumna bąknęła.
- Zapowiada się niezła biba u Scotta. Idziemy prawda? - zapiszczała podekscytowana, przerywając ciszę. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn, który wyglądem przypomina greckiego boga wojny, to Scott Lewis - chłopak Tay. Domówka u niego zawsze była organizowana z hukiem, niczym  "Project X". Na imprezy Scottiego często wdzierała się banda nieproszonych gości. Nikt nie potrafił im się przeciwstawić. Ich widok przerażał każdą przypadkowo napotkaną osobę, a jednocześnie przyciągał tłum lasek, które przylatywały jak ćma do ognia. Wydawało się, że mogą mieć każdą - jeżeli nie po dobroci, to siłą.
- Bądź gotowa na 20:00, Scott po nas wpadnie - z rozmyśleń wyrwał ją piskliwy głosik koleżanki, która zniknęła za drewnianymi drzwiami.  Ubrała na siebie kaszmirowy sweterek i ruszyła do pobliskiego sklepu po paczkę papierosów. Nie lubiła tam chodzić, ponieważ market umiejscowiony jest za parkiem, w głębi lasu.
- Po jaką cholerę ktoś w puszczy stawia budynek!- mruknęła zdenerwowana, gdy przyjęła na twarz kolejny cios gałęzi.
Pchnęła metalowe drzwi i szybkim krokiem ruszyła do działu z używkami. W środku panowała dziwna cisza. Mijając przerażoną kasjerkę dziewczyna poczuła, że coś się święci. Oprócz niej i dwójki wytatuowanych mężczyzn, nikogo więcej nie było.
- Kurwa - burknęła, kiedyś ktoś na nią wpadł. Siła z jaką odbiła się od kolesia była na tyle mocna, że blondyna straciła równowagę i upadła na pośladki. On nawet nie drgnął, stał niewzruszony i zapatrzony w nią.
- Liam, miło mi - zaśmiał się, stawiając ją na równe nogi.
- Aha, super - przewróciła oczami i podążyła do kasy. Usłyszała cichy pisk, a po chwili ujrzała jak kędzierzawy chłopak dobiera się do przerażonej rudowłosej. Bez zastanowienia zareagowała, odpychając go z całych sił. Brunet lekko się zachwiał, ale nie upadł.
- Co do cholery! W bohaterkę się bawisz? - prasnął rozzłoszczony.
- Czego od niej chcecie? - pewna siebie rzekła. Ukrywała narastający strach, przejęła kontrolę nad wszelakimi uczuciami, których nie ukazywała. Skoro rabują sklep to niech robią swoje, a nie gwałcą bezbronne osoby.
- Nie takim tonem skarbie.. Przyszliśmy się tylko zabawić - wolnym krokiem zbliżył się, oparł swoje czoło o jej. Stali w bez ruchu, lecz nagle z impetem przywarł ją do ściany, zacisnął mocno nadgarstki, tak, że ramiona dziewczyny uniesione były ponad jej głowę. Oblizał wargi, przygryzając je lekko. Oddech niebieskookiej był przyśpieszony, serce biło jak bomba przed samym wybuchem. Ciało zaczęło drżeć, zdała sobie sprawę, że cholernie ją przeraża.
- Boisz się? - lekko przekręcił głowę i zderzył się z jej spojrzeniem. Nie odpowiedziała.. Zaczęła płakać, łza za łzą wypływały z oczu, jak wtedy. Przeszłość powróciła, a wydawało się, że można z nią wygrać. Poczuła jak chłopak zaczyna całować jej szyję.
- Przestań! Proszę! Przestań! - skomlała, łapczywie nabierając powietrza. Schodził niżej, czuła zaciskające się zęby w okolicach obojczyku. Próbowała go odepchnąć ale na marne. Zmienił strategię i teraz jedną ręką trzymał obolałe nadgarstki dziewczyny, a drugą naciskał przez materiał pierś.
- To boli! - popadła w histerię, policzka coraz bardziej robiły się wilgotne. Chce jej zrobić to samo co ojciec. Im wszystkim tylko jedno w głowie. Po chwili mężczyzna z tatuażami na ciele oderwał się od niej i z agresją krzyknął w kierunku pracownicy, która włączyła alarm.
- A to dziwka! Zadzwoniła po psy! - uderzył niewysoką kobietę, która zsunęła się na podłogę.
- Spadamy! - wrzasnął do kolegi, który tuż za nim wybiegł ze sklepu. Izabela stała zdezorientowana, wystraszona. Jej ciało zamarło, zdrętwiało, poczuła bezsilność jak w dniu śmierci ojca. Zabrała paczkę papierosów i zostawiając kasę na ladzie, wybiegła z lokalu. Przestraszona ruszyła pędem do mieszkania. Z nieba zaczęły spływać krople. Jedna, druga - aż w końcu rozpętała się ulewa. Aniołowie płaczą, jej strażnik kopnął ją w dupę, jak rodzice. Zapatrzona uderzyła w kolejną, przypadkową osobę - upadła, ale szybko stanęła na równe nogi. Zaczęła biegnąć dalej, obawiając się, że to może być ON. Poczuła, jak ktoś otula ją od tyłu, przytrzymując by nie uciekła.

       


"Hipotermia, zimny wiatr rozwiewa szlak po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na dnie mojego zmarzniętego serca, a ja nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia"



***

Dziękuję bardzo za tyle miłych komentarzy.
Za wszystkie wyświetlenia i twarzyczki w obserwujących.
Od razu informuję, że nie zawsze będzie tutaj kolorowo.
Wkroczyłeś w ciemną sferę bloga, w którym ból, krew, łzy, smutek to codzienność.
Ten dział jest bardziej "informacyjny" - opowiada o życiu Izabeli, o tym jak poznała Tay.
Chciałabym abyście o głównej bohaterce wiedzieli tyle, co ja. Potem przejdziemy do konkretów.
Oczywiście zaostrzyłam zakończenie, aby nie było nudno i smętnie.
Jak myślicie, na kogo wpadła dziewczyna? 
Pozdrawiam.







17 komentarzy:

  1. Nie przypuszczałam, że już w pierwszym rozdziale może się aż tyle dziać!
    To dopiero początek a gdzie środek? A potem koniec?
    Nie mam pojęcia co jeszcze dla nas szykujesz, ale jestem tak strasznie podjarana twoim blogiem, że po prostu nie mogę usiedzieć na miejscu. Wspomnienie radości - jejku ta historia o aniołach była cudowna. Moja mama sam w dzieciństwie mówiła mi, że gdy pada deszcz aniołowie płaczą lub biorą prysznic. Gdy grzmi grają w kręgle a gdy się łyska to robią mi zdjęcia :D. U mnie jest deszczowo, ponuro - no cóż, gdzieś w kącie pewnie cierpi jakaś osoba. Bezbronna jak Izabella.
    Zakończenie było - ojapierdolejejejejeniewiemnic. Najlepsze !
    Mam nadzieję, że to nie ten gwałciciel za nią poleciał.
    "- Boisz się? - lekko przekręcił głowę w prawo i spoglądał w głąb oczu. Nie odpowiedziała.. Zaczęła płakać, łza za łzą wypływały z oczu jak wtedy. Przeszłość powróciła, a wydawało się, że można z nią wygrać. Poczuła jak chłopak zaczyna całować jej szyję.
    - Przestań! Proszę! Przestań! - skomlała, łapczywie nabierając powietrza. Schodził niżej, czuła zaciskające się zęby w okolicach obojczyku. Próbowała go odepchnąć ale na marne. Zmienił strategię i teraz jedną ręką trzymał obolałe nadgarstki dziewczyny, a drugą naciskał przez materiał pierś.
    - To boli! - popadła w histerię, policzka coraz bardziej robiły się wilgotne. " - tak to wszystko opisałaś, że czułam jakbym stała na miejscu tej pracownicy *-*
    Zdjęcie Harrego na końcu działu jest kwintesencją wszystkiego!
    Boże jaki on cudowny - ojejeje *.*
    Zakochałam się w punkowym 1D .


    Pozdrawiam // Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten dział nie jest wcale taki smutny.
    No może trochę.. Bardziej niż trochę, ale jest zabawna akcja z TAY,
    Uśmiałam się czytając jak wylądowała na ziemi i to jak odezwała się Iza do niej na końcu :D
    Uwielbiam blogi dark, takie jak twoje -chociaż twój jest inny od wszystkich.
    Super, że starasz nam jak najbliżej ukazać życie Izy, bo to najbardziej mnie interesuje.
    Chociaż zakończenie rozdziału jak dla mnie było najlepsze.
    Coś czuję, że to ten chłopak w loczkach ją chce porwać.
    Aby ją tylko nie zgwałcił !!! : C

    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham, kocham, kocham!
    Jeej, szkoda mi Izki. Widać, że kochała tatę, a tutaj musiała go zabić. Jejć, szkoda mi jej, jak cholera.
    I tak akcja z Harrym. Matko, aż zrobiło mi się gorąco! :D
    Ale za dużo spacji dajesz. Przed pytajnikiem i wykrzyknikiem nie dajemy spacji.
    Wypowiem się może dłużej w drugim, trzecim, gdzie będzie dalej kroczyła akcja.
    Ale powiem Ci, że to jest piękne! <3

    Pozdrawiam i liczę na twoja opinię.
    www.twenty-secrets-of-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy rozdział a już tyle się zdarzyło.biedna iz. Taka bezbronna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro tyle dzieje się w pierwszym rozdziale, to aż strach pomyśleć, co będzie dalej! Mam nadzieję, że tempo akcji nie zwolni.
    Kocham Tay! Izabella potrzebuje właśnie kogoś takiego jak ona! Wiem, że pokazanie jej barwnej strony świata będzie trudne, ale przebywanie z tak pozytywną osobą jak Tay na pewno wyjdzie głównej bohaterce na dobre.
    Wspomnienia związane z ojcem były naprawdę urocze. Mój chyba nigdy się mną tak nie zajmował, nie rozmawiał w taki sposób. A przynajmniej nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego takiego momentu. Ale nieważne... Wracając do sedna. Jej ojciec - póki miał pracę i nie pił - był wspaniałym człowiekiem. Kto by pomyślał, że za jakiś czas będzie jedną z najgorszych gnid tego świata... Cóż, alkohol niszczy ludzi...
    Podziwiam Izabellę za akcję obrony rudej. Niewielu ludzi jest w stanie zdobyć się na taki akt odwagi, by pomóc zupełnie obcej osobie w sytuacji kryzysowej. Jej postawa jest naprawdę godna podziwu!
    Ten kretyn rozbudził w niej wszelkie złe wspomnienia z dzieciństwa. Są ludzie, na których życie się uwzięło. I Iza jest właśnie jedną z nich. Chłopak nawet nie wie, jak wiele bólu wyrządził jej swoim dotykiem. Jak wiele zasklepionych ran właśnie otworzył. Bóg jeden wie, jak skończyłaby się cała sytuacja, gdyby nie włączenie alarmu. Chociaż może nieuniknione jedynie odwlekło się w czasie? W końcu ktoś powstrzymywał ją przed ucieczką.
    Zdanie "Aniołowie płaczą, jej strażnik kopnął ją w dupę, jak rodzice. " mnie urzekło. Jest tak dobitne! W kilku słowach zawarłaś tyle bólu, goryczy...
    Pozdrawiam serdecznie!
    PS.
    Błagam! Tylko nie mów, że napastnikiem jest Styles. Wybacz, dla mnie to zawsze będzie synonim cioty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział - www.non-clamabit.blogspot.com
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Zapraszam Cię na mojego drugiego bloga :
    http://nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com/

    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz, Ojeju ile się tu dzieje. Niesamowity rozdział ;)
    Czekamy na kolejny, w wolnej chwili zapraszamy do nas ;)

    i-wanna-hold-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaaa...aż mnie zmroziło :o
    Ja nie wiem, dla mnie to jest nie do pojęcia, dziewczyno ty masz OGROMNY talent ! Pierwszy rozdział i jest genialny, mi brakuje słów żeby to opisać ! :o
    Podobała mi się scena z Tay :)
    "- Wstawaj śpiochu! - skacząc po łóżku, uderzała koleżankę poduszką.
    - Juu-uż, minutka - mruczała pod nosem, machając dłońmi. Gdy ciemnowłosa niefortunnie stanęła na skraju łóżka, z impetem runęła na ziemię.
    - Auuć.. - skomlała leżąc na ziemi z uniesionymi nogami, przypominając literę "L".
    - Jak chcesz, to potrafisz zamilknąć - nieświadoma, iż upadek była oznaką ciszy, wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok utkwił na leżącej Gomez. W ułamku sekundy wybuchnęła gromkim śmiechem, którego echo odbiło się na cały, dwupiętrowy budynek.
    - A tobie co? - zapytała zaciskając zęby, przez które wydobywał się nieposkromiony, rozbawiony jęk.
    - Nic! Tak sobie kurwa leżę - poddenerwowana syknęła.
    - Spoko. Pójdę się odświeżyć - odpyskowała i zaspana ruszyła do toalety.
    - Zołza!! - ryknęła podnosząc się.
    - Poproszę tosty! - zaśmiała się."
    Podoba mi się to, że przy czytaniu rozdziału można się zarówno popłakać ze strachu i smutku jak i ze śmiechu :)
    Jednym słowem REWELACJA ! :D
    Życzę weny kochana i czekam na następny cudowny dział :*:*
    Ściskam - Lilly <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :) Bardzo się cieszę że tu trafiłam i oczywiście zostaje na dłużej :3

    a jeśli masz czas to zapraszam do mnie :d
    http://theroadtonowherefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Masz talent do pisania! :) Ile się tutaj zadziało, podobało mi się wspomnienie z ojcem. Było tak fajnie opisane :)
    Czekam na następny.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Cię do Liebster Award, zapraszam (:

    http://the-royal-story1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć *.*
    Świetny blog ^.^
    Aż miło się czyta ;).
    Zapraszam do mnie :
    http://bella-czekoladowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. O jezusie! Z reguły czytam tylko blogi o tematyce sportowej, bo sama takie piszę i ogólnie lubię oglądać sport. Tutaj trafiłam bardzo, bardzo przypadkowo. I wiesz co? Przekonałaś mnie i zostaję tutaj!<3
    Gdy przejrzałam bohaterów myślałam, że to będzie znów jakieś kolejne opowiadanie o dziewczynie szaleńczo zakochanej w jednym z 1D i już miałam opuścić ten blog, lecz coś mnie tchnęła, aby przeczytać chociażby prolog, a może potem i pierwszy rozdział.
    Po przeczytaniu prologu po prostu zwaliło mnie z nóg! Jakie wspomnienia, ach! Nie zazdroszczę jej takiego dzieciństwa, wcale. Ale dobrze, że nie żyje tylko i wyłącznie przeszłością i jest normalną osiemnastoletnią dziewczyną :-)
    No i oczywiście po takim zainteresowaniu prologiem prawie pochłonęłam pierwszy rozdział. Widzę, że tutaj 1D przedstawiasz nie jako bogatych, zakochanych w sobie chłopaków z milionami fanek na świecie, ale tak bardziej hmm.. jakby to nazwać? Robisz z nich tutaj takich bardziej gangsterów, tak, to chyba dobre określenie.
    A co do ów postaci w końcówce rozdziału to nie mam bladego pojęcia kto to może być. Bo chyba na pewno nie będzie to któryś z 1D, no nie? Tak mi się wydaję, a czy mam rację przekonam się w następnych rozdziałach.
    PS. A, i muszę Ci powiedzieć, że świetnie dobrałaś piosenkę. Normalnie się w niej zakochałam! A więc blog dodaję do obserwowanych i czekam na dalsze losy Izabelli!

    Nie wiem czy interesujesz się skokami narciarskimi, ale zapraszam do mnie(liczę na jakąś Twoją małą opinię:*) :
    another-story-about-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne.
    ciesze sie, ze zalozylas nowego bloga
    http://fanfiction-harry-styles.blogspot.com/
    http://the-black-side-of-darkness.blogspot.com/
    http://what-makes-you-beutiful-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW to jest...WOW proooszę dawaaaaj NEEEEXXXXXTTT :D <3]

    OdpowiedzUsuń
  16. Serdecznie zapraszam na III rozdział opowiadania o nastoletniej dziewczynie :) http://milosc-wybaczy-wszystko.blogspot.com/ Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń