Skomentuj i zaobserwuj
- Puszczaj! - wrzeszczała przestraszona, ale również mocno poddenerwowana. Zaczęła wymachiwać dłońmi, kopać nieznajomego nogami. Gdy w końcu doszło do niej, iż nic tym nie zdziała zaprzestała. Zorientowała się, że napastnik niesie ją przerzuconą przez ramię. Być może po raz ostatni nabiera bolesnego oddechu, ten ostatni raz rozgląda się dookoła widząc piękno natury, wspomina cudowne chwile z dzieciństwa, by po chwili na wieki zatrzasnąć powieki. Poddała się, pozwalając by jej oprawca bez przeszkód zrobił to, co zamierzał. Jedno jest pewne, skrzywdzi ją. Zamorduje, porąbie siekierą na kawałki, obleje benzyną i podpali, w najgorszym wypadku zgwałci. Najbardziej obawia się perfidnego wykorzystania jej ciała. Zapragnęła śmierci, mimo że będzie ona bolesna, długa i krwawa. W porównaniu do dzieciństwa, umrze radośnie. Zwichnięta dłoń, złamany nos, wstrząśnięcie mózgu, połamane żebra, posiniaczone, poranione czy poobijane ciało jest niczym innym, jak tylko ranami psychicznymi dziewczyny.
- Zabij mnie.. Proszę! - błagalnym głosem wycedziła przez zaciśnięte zęby. Jego odpowiedzią było głośne praśnięcie pod nosem. Nastała cisza, na niebo przedzierało się słoneczko, promienie rozświetliły częściowo drogę. Miała wrażenie, że niesie jej spasione ciało wieki, jednak nie oddalili się od poprzedniego miejsca nawet kilometr. Młody mężczyzna zrobił kółko wokół opuszczonego, drewnianego domu i zrzucił ją. Stanęła orientując się gdzie jest. Ujrzała za rogiem skrzynkę pocztową i bramę od swojego mieszkania. Ma szanse na ucieczkę, jeśli tylko zacznie dobierać się do niej.
- Nie chcę cię zabijać - odparł rozbawiony. Zdziwiona uniosła wzrok na niebieskookiego. Wyglądał na niewiele starszą osobę. Piercing na twarzy, liczne tatuaże na ciele i dwutygodniowy zarost dodawał mu męskości. Odchrząknął, przerywając dziewczynie zwiedzanie go spojrzeniem, jakby był posągiem w muzeum, z wywieszoną tabliczką "Proszę nie dotykać!"
- Czego ?! - warknęła. Nie wiedziała dlaczego udaje przed nim kogoś, kim nie jest. Może rola odrywanej suki na tyle wbiła się w jej umysł, że nie potrafiła przestać nią być. Lepsze to, niż ukazanie sponiewieranej przez los sieroty.
- Może tak grzeczniej co? Należą mi się przeprosiny i małe słowo dziękuję, słońce - sarkastycznie się uśmiechnął. Równie dobrze to on mógłby przeprosić, że nie sunął się z drogi. Podziękowania? Za myśli samobójcze i porwanie? Czy może za zrezygnowanie z morderstwa? Chciała jak najszybciej zakończyć sielankę i wrócić do domu, więc przystała na jego rozkaz.
- Przepraszam i dziękuję - przewracając oczami ruszyła w stronę swojego osiedla. Nie postawiła nawet trzech kroków, a blondyn uchwycił jej dłoń i przyciągnął w swoją stronę, powodując upadek dziewczyny w jego umięśnione ramiona. Ich ciała stykały się, oboje oddychali sapiąc. Izabela potrafiła odróżnić ciężki oddech od podnieconego, niewyżytego sapania z jego mordy. -Napalił się - pomyślała czując narastające wybrzmienie jasnowłosego. Zrobiło się jej niedobrze, poczuła wstręt, odrazę do niego.
- Stać cię na coś lepszego - syknął wbijając się w jej usta. Natychmiast odepchnęła go od siebie, częstując przy tym uderzeniem z otwartej dłoni. Chwycił zaczerwieniony policzek, a po chwili z impetem wymierzył cios, celując w brzuch. Dziewczyna w nieodpowiednim momencie pochyliła się, obrywając w twarz. Drugie uderzenie trafiło w zamierzane miejsce. Przykucnęła czując mrowienie skóry. Zaczęła kaszleć, ze stłuczonego nosa sączyła się krew.
- Pierdolony damski bokser!! - krzyknęła pociągając nosem. Farbowany blondynek podszedł do niej, pochylił się, unosząc jej brodę wpatrywał się w załzawione oczy pobitej. Szkliły się z powodu odczuwanego bólu, nie płakała. To silna kobieta, nie pozwoli aby na marne wypływały łzy. Dobrze wiedział, że przesadził, nie chciał jej skrzywdzić lecz w jego krwi płynęła amfetamina. Sam do końca nie znał skutków zażycia tego narkotyku, jednak czuł ogromną agresję do wszystkich. Drobniutka istotka stanęła mu na drodze, sprowokowała go. Postąpił jak inni z jego "paczki." Nigdy nie uderzył kobiety. Jeszcze przed dołączeniem do klanu Stylesa był przeciętną osobą. Gnębiony przez rówieśników pragnie zemsty, wykorzystuje przypadkowych ludzi, słabych jak niegdyś on. Wiele razy sam został pobity, był nikim - do momentu aż zmienił go jego przyjaciel, który w zamian za dojście do jego gangu zaoferował mu wzajemną ochronę. Od tego momentu przeraża wszystkich, nikt nie podniósł na niego palca. Jedynie ona, ale została ukarana. Nie tylko Iza miała gorsze życie, również i on poczuł smak odrzucenia. Uchwycił jej dłoń, delikatnie musnął, przygryzając dolną wargę.
- Przepraszam - cicho rzekł i powolnym ale pewnym krokiem odszedł. Brown była zdezorientowana, nie myślała, że tak postąpi. Raczej była przygotowana na przyjęcie kolejnego uderzenia. Otarła zaschniętą maź i ruszyła przed siebie. Niektórzy mają sumienie, potrafią z niego skorzystać i znajdą odrobinę godności aby wykonać mały gest, którym uszczęśliwią innych. Weszła do środka kremowego mieszkania, wzrokiem napotykając lokatorkę.
- Ja pierdole! Gdzieś ty się szlajała? Co się stało? - przerażona zapiszczała, widząc zakrwawioną przyjaciółkę.
- O co ci chodzi? - uniosła brew.
- Krwawisz!! - wrzasnęła rzucając w nią chusteczką.
- Aaa.. Pobiłam się z taką jedną zdzirą, nic wielkiego - wybuchnęła śmiechem.
- Nieźle ci przyjebała - zmartwiona odparła.
- Dostała łomot, zlitowałam się słysząc jej błagalne skomlenie - jasnowłosa urozmaicała swoją opowieść.
- Szurnięta jesteś - gwałtownie wypuściła powietrze. Czuła, że Izabell ją okłamuje. Znała ją na tyle, by wyczuć blef. Nie chciała drążyć dalej tego tematu, bo najzwyczajniej nie miały czasu na spór.
- Też cię kocham - ucałowała ją w czoło.
- Lovelasie za pół godziny zjawi się Scott - uświadomiła ją brunetka.
- I? - skrzyżowała dłonie na piersi.
- Chyba nie masz zamiaru tak się pokazać? To nie Halloween.. - wskazującym palcem mignęła całą jej sylwetkę, od czubka głowy po zabrudzone buty.
- A dlaczego nie? - odpyskowała.
- Wyglądasz jak ta szmata - huknęła wyraźnie rozbawiona.
- Dobra! Idę się odświeżyć, nie nalegaj tak.. - odparła podążając do toalety.
- A tak miedzy nami, to była ZDZIRA! - przeliterowała ostatnie słowo, trzaskając drzwiami. Nie uraziła jej, u nich takie odzywki są niemal codziennie. Doskonale się rozumieją, pozwalają sobie na śmieszną krytykę.
Wzięła prysznic, wysuszyła włosy, zrobiła tradycyjny makijaż i ruszyła do pokoju. Po drodze zderzyła się z Tay, która wrzeszcząc, że włosy się jej skręciły leciała do siebie. Pomijając fakt, że zdarła ze współlokatorki ręcznik chowając pod nim czuprynę. Na całe szczęście mieszkają bez żadnych osób płci przeciwnej, więc spokojnie w swoją stronę kroczyła toples. Założyła obcisłą białą sukienkę, czarne szpilki oraz skórzaną kurtkę, pod kolor butów. Do ciemnej kopertówki schowała pomadkę, klucze od mieszkania. Nim wrzuciła komórkę do torebki, ujrzała nieodebrane połączenie i kilka wiadomości. Większość była od Taylor, ale jeden sms sprawił, że rzecz ze srebrną klapką znalazła się na podłodze.
- Zabij mnie.. Proszę! - błagalnym głosem wycedziła przez zaciśnięte zęby. Jego odpowiedzią było głośne praśnięcie pod nosem. Nastała cisza, na niebo przedzierało się słoneczko, promienie rozświetliły częściowo drogę. Miała wrażenie, że niesie jej spasione ciało wieki, jednak nie oddalili się od poprzedniego miejsca nawet kilometr. Młody mężczyzna zrobił kółko wokół opuszczonego, drewnianego domu i zrzucił ją. Stanęła orientując się gdzie jest. Ujrzała za rogiem skrzynkę pocztową i bramę od swojego mieszkania. Ma szanse na ucieczkę, jeśli tylko zacznie dobierać się do niej.
- Nie chcę cię zabijać - odparł rozbawiony. Zdziwiona uniosła wzrok na niebieskookiego. Wyglądał na niewiele starszą osobę. Piercing na twarzy, liczne tatuaże na ciele i dwutygodniowy zarost dodawał mu męskości. Odchrząknął, przerywając dziewczynie zwiedzanie go spojrzeniem, jakby był posągiem w muzeum, z wywieszoną tabliczką "Proszę nie dotykać!"
- Czego ?! - warknęła. Nie wiedziała dlaczego udaje przed nim kogoś, kim nie jest. Może rola odrywanej suki na tyle wbiła się w jej umysł, że nie potrafiła przestać nią być. Lepsze to, niż ukazanie sponiewieranej przez los sieroty.
- Może tak grzeczniej co? Należą mi się przeprosiny i małe słowo dziękuję, słońce - sarkastycznie się uśmiechnął. Równie dobrze to on mógłby przeprosić, że nie sunął się z drogi. Podziękowania? Za myśli samobójcze i porwanie? Czy może za zrezygnowanie z morderstwa? Chciała jak najszybciej zakończyć sielankę i wrócić do domu, więc przystała na jego rozkaz.
- Przepraszam i dziękuję - przewracając oczami ruszyła w stronę swojego osiedla. Nie postawiła nawet trzech kroków, a blondyn uchwycił jej dłoń i przyciągnął w swoją stronę, powodując upadek dziewczyny w jego umięśnione ramiona. Ich ciała stykały się, oboje oddychali sapiąc. Izabela potrafiła odróżnić ciężki oddech od podnieconego, niewyżytego sapania z jego mordy. -Napalił się - pomyślała czując narastające wybrzmienie jasnowłosego. Zrobiło się jej niedobrze, poczuła wstręt, odrazę do niego.
- Stać cię na coś lepszego - syknął wbijając się w jej usta. Natychmiast odepchnęła go od siebie, częstując przy tym uderzeniem z otwartej dłoni. Chwycił zaczerwieniony policzek, a po chwili z impetem wymierzył cios, celując w brzuch. Dziewczyna w nieodpowiednim momencie pochyliła się, obrywając w twarz. Drugie uderzenie trafiło w zamierzane miejsce. Przykucnęła czując mrowienie skóry. Zaczęła kaszleć, ze stłuczonego nosa sączyła się krew.
- Pierdolony damski bokser!! - krzyknęła pociągając nosem. Farbowany blondynek podszedł do niej, pochylił się, unosząc jej brodę wpatrywał się w załzawione oczy pobitej. Szkliły się z powodu odczuwanego bólu, nie płakała. To silna kobieta, nie pozwoli aby na marne wypływały łzy. Dobrze wiedział, że przesadził, nie chciał jej skrzywdzić lecz w jego krwi płynęła amfetamina. Sam do końca nie znał skutków zażycia tego narkotyku, jednak czuł ogromną agresję do wszystkich. Drobniutka istotka stanęła mu na drodze, sprowokowała go. Postąpił jak inni z jego "paczki." Nigdy nie uderzył kobiety. Jeszcze przed dołączeniem do klanu Stylesa był przeciętną osobą. Gnębiony przez rówieśników pragnie zemsty, wykorzystuje przypadkowych ludzi, słabych jak niegdyś on. Wiele razy sam został pobity, był nikim - do momentu aż zmienił go jego przyjaciel, który w zamian za dojście do jego gangu zaoferował mu wzajemną ochronę. Od tego momentu przeraża wszystkich, nikt nie podniósł na niego palca. Jedynie ona, ale została ukarana. Nie tylko Iza miała gorsze życie, również i on poczuł smak odrzucenia. Uchwycił jej dłoń, delikatnie musnął, przygryzając dolną wargę.
- Przepraszam - cicho rzekł i powolnym ale pewnym krokiem odszedł. Brown była zdezorientowana, nie myślała, że tak postąpi. Raczej była przygotowana na przyjęcie kolejnego uderzenia. Otarła zaschniętą maź i ruszyła przed siebie. Niektórzy mają sumienie, potrafią z niego skorzystać i znajdą odrobinę godności aby wykonać mały gest, którym uszczęśliwią innych. Weszła do środka kremowego mieszkania, wzrokiem napotykając lokatorkę.
- Ja pierdole! Gdzieś ty się szlajała? Co się stało? - przerażona zapiszczała, widząc zakrwawioną przyjaciółkę.
- O co ci chodzi? - uniosła brew.
- Krwawisz!! - wrzasnęła rzucając w nią chusteczką.
- Aaa.. Pobiłam się z taką jedną zdzirą, nic wielkiego - wybuchnęła śmiechem.
- Nieźle ci przyjebała - zmartwiona odparła.
- Dostała łomot, zlitowałam się słysząc jej błagalne skomlenie - jasnowłosa urozmaicała swoją opowieść.
- Szurnięta jesteś - gwałtownie wypuściła powietrze. Czuła, że Izabell ją okłamuje. Znała ją na tyle, by wyczuć blef. Nie chciała drążyć dalej tego tematu, bo najzwyczajniej nie miały czasu na spór.
- Też cię kocham - ucałowała ją w czoło.
- Lovelasie za pół godziny zjawi się Scott - uświadomiła ją brunetka.
- I? - skrzyżowała dłonie na piersi.
- Chyba nie masz zamiaru tak się pokazać? To nie Halloween.. - wskazującym palcem mignęła całą jej sylwetkę, od czubka głowy po zabrudzone buty.
- A dlaczego nie? - odpyskowała.
- Wyglądasz jak ta szmata - huknęła wyraźnie rozbawiona.
- Dobra! Idę się odświeżyć, nie nalegaj tak.. - odparła podążając do toalety.
- A tak miedzy nami, to była ZDZIRA! - przeliterowała ostatnie słowo, trzaskając drzwiami. Nie uraziła jej, u nich takie odzywki są niemal codziennie. Doskonale się rozumieją, pozwalają sobie na śmieszną krytykę.
Wzięła prysznic, wysuszyła włosy, zrobiła tradycyjny makijaż i ruszyła do pokoju. Po drodze zderzyła się z Tay, która wrzeszcząc, że włosy się jej skręciły leciała do siebie. Pomijając fakt, że zdarła ze współlokatorki ręcznik chowając pod nim czuprynę. Na całe szczęście mieszkają bez żadnych osób płci przeciwnej, więc spokojnie w swoją stronę kroczyła toples. Założyła obcisłą białą sukienkę, czarne szpilki oraz skórzaną kurtkę, pod kolor butów. Do ciemnej kopertówki schowała pomadkę, klucze od mieszkania. Nim wrzuciła komórkę do torebki, ujrzała nieodebrane połączenie i kilka wiadomości. Większość była od Taylor, ale jeden sms sprawił, że rzecz ze srebrną klapką znalazła się na podłodze.
"Schrupałbym cię golasie.
Kiedy się widzimy?
H."
- Golasie? Kurwa! - krzyknęła spanikowana, zasłaniając okno. Odgarnęła włosy z twarzy, zastanawiając się kim może być ten zboczeniec. Usłyszała brzdęk komórki, poniosła ją i ujrzała kolejną wiadomość.
"Koniec przedstawienia? A ja tak się napaliłem..
W tej sukience wyglądasz jak tresowana suka.
Przyjmiesz nowego klienta? Nie martw się, dogodzę ci.
H."
Nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia, zbagatelizowała taką małą błahostkę. Ktoś ją obserwował, ale skąd wiedział gdzie mieszka? Wystukał sobie pierwszy lepszy numer i akurat padło na nią? Przypadek? A może początek piekła.
- Iza!!! - Gomez darła się jak opętana. Zleciała po schodach, schowała fona i wyszła na zewnątrz, gdzie czekała na nią Taylor ze Scottem. Tego wieczoru ciemnowłosa założyła skórzane spodnie, czarne szpile i białą bluzkę z odkrytymi plecami oraz bufiastym zakończeniem materiału. Wsiadając do samochodu nałożyła ciemny żakiet. Długowłosa dziewczyna postanowiła tej nocy zaliczyć porządnego zgona. Chociaż na chwilę zapomnieć o tych wszystkich sukinsynach. Dotarli na miejsce, wysiedli i ruszyli do zatłoczonego mieszkania. Zakochana para od razu poszła w swoim kierunku. Natomiast Izabella ruszyła do stołu z alkoholem, gdzie upiła spory łyk whisky. Trzymała kubek w dłoni, poruszając ciałem w rytm muzyki. Nieustannie ktoś wchodził, nawet nie pukając. Nagle wszystkie dziewczyny pędem poleciały do drzwi, jakby zobaczyły jakąś sławną osobę.
- Pojebane - prasnęła pod nosem, wlewając w siebie trzeciego drinka.
- Spokojnie moje panie! - pisk nieogarniętych panienek przerwał jeden władczy, zachrypnięty głos. Spojrzała w kierunku tłumu lecz szybko tego pożałowała. A mogła zostać w przebraniu na Halloween, przynajmniej miałaby pewność, że skutecznie odstraszy intruza.
"Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie ukazuje nikomu"
***
Dziękuję za cudowne komentarze, które tak bardzo mnie zmotywowały.
Ogromnie się cieszę, że pozostawiacie po sobie jakiekolwiek słowo.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem.
Jak widać z działu na dział robi się coraz ciekawiej.
Ps: Stuknęło 1000 wyświetleń! Strasznie się cieszę i dziękuję wam bardzo!
Przypominam, że anonimowi również mogą komentować.
Prosiłabym tylko byście się podpisali.
Pozdrawiam.